Ostatnio w sieci można było znaleźć artykuł dotyczący powództwa wytoczonego szpitalowi w związku z próbą samobójczą. Sprawy dotyczące ochrony zdrowia psychicznego są szczególnie trudne. Ich „nienamacalny” charakter powoduje, że wymagają one zagłębienia się w tematykę ochrony psychiki człowieka i zrozumienia z czym mierzy się lekarz psychiatra oraz cały personel biorący udział w leczeniu. Niezwykłe znaczenie diagnostyki opierające się głównie na doświadczeniu lekarza powoduje, że ocena działań lekarza opiera się na opinii biegłych.

Problem zrozumienia, że sama rozmowa z pacjentem ma kolosalne znaczenie dla określenia ryzyka ponowienia próby samobójczej jest o tyle istotny, iż w powszechnym odczuciu lekarz: „nie zbadał, nic nie zlecił, no nie interesował się tylko by szybko skończył i poszedł/przyjął następnego pacjenta”. Z tego typu argumentacją spotkałem się w trakcie procesu lekarza pogotowia (mała miejscowość – jedna sprawna karetka), który został wezwany do silnych bólów głowy. Lekarz zamienił z pacjentem, który później zmarł, dwa słowa i pojechał do następnego wezwania. Wszyscy świadkowie, tj. żona poszkodowanego, jego syn oraz synowa zeznali: „Lekarz pogotowia był w pośpiechu, niestaranny i nic nie zrobił – no zadał dwa pytania mężowi/ojcu.”. Na tej podstawie prokurator wydał postanowienie o zasięgnięciu opinii biegłego, która dla lekarza była miażdżąca – brak jakiegokolwiek badania nie pozwolił zdiagnozować krwotok do móżdżku, który był bezpośrednią przyczyną zgonu pacjenta. Wprawdzie nie wiadomo czy ból głowy był związany z rozwijającym się krwiakiem, ale brak diagnostyki w tym kierunku jest poważnym błędem. /to temat poprzedniego wpisu – narażenie na niebezpieczeństwo/

Dopiero przed sądem rodzina pytana przez obronę dodała jeden istotny szczegół: „No tak, coś takiego, że doktor kazał tacie wstać i dotykać czubka nosa jedną i drugą ręką to było, ale co to za badanie?”. Sprawa skończyła się uniewinnieniem, ale wymagała dodatkowej opinii biegłych i usilnego przekonywania, że czasem by wykluczyć lub zmniejszyć ryzyko przeoczenia choroby wystarczy dobrze przeprowadzony wywiad – nie długi, a właściwy, połączony z odpowiednią diagnostyką.

Ta sytuacja dotycząca układu nerwowego dobrze oddaje problematykę jaka pojawia się w przypadku diagnostyki psychiatrycznej, która opiera się w przeważającej części właśnie na rozmowie z pacjentem. Ocena skłonności samobójczych oparta jest na doświadczeniu przeprowadzającego wywiad i bardzo ciężko post factum stwierdzić na ile możliwym było wykrycie i zdiagnozowanie tendencji suicydalnych. Ale nawet prawidłowa diagnoza to nie koniec postępowania – dalej trzeba odpowiednio nadzorować pacjenta tak by zapewnić mu bezpieczeństwo i właśnie tego dotyczyło powództwo w sprawie toczącej się przed Sądem Okręgowym w Toruniu.

Z materiałów prasowych wynika, że w tej sprawie brak winy szpitala w nadzorze nie był jedyną okolicznością decydująca o oddaleniu powództwa. Sąd wskazał także, iż powódka nie udowodniła powstania szkody oraz jej ewentualnej wysokości. Własnie dlatego pacjenci często sięgają wpierw po instytucje prawa karnego, ponieważ przesądzają one winę i ułatwiają proces dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia.

P.S. Dotknięcie nosa jest to rodzaj próby romberga stosowany do stwierdzenia czy pacjent może mieć krwotok do móżdżku.